Zaraz po porodzie mąż mnie zostawił, bo syn nie był taki, jak sobie wymarzył. Chciał nawet porzucić go w szpitalu…
Zawsze wyobrażaliśmy sobie, jak to będzie, gdy urodzi się nasz syn. Mąż mówił, że będzie silny, zdrowy i taki, jak sobie wymarzył – idealny. Rzeczywistość okazała się jednak inna, a mąż nie potrafił pogodzić się z tym, że nasze dziecko nie spełniało jego oczekiwań.
Kiedy po wielu godzinach porodu na świat przyszedł nasz synek, byłam wyczerpana, ale szczęśliwa. W końcu to była ta chwila, na którą czekaliśmy przez ostatnie miesiące. Mąż trzymał mnie za rękę, ale kiedy lekarze przynieśli nam dziecko, zauważyłam, że coś się w nim zmieniło. Jego twarz stężała, uśmiech zniknął, a oczy wyrażały coś, czego nie mogłam zrozumieć.
Nie taki, jak sobie wymarzył
„Coś jest nie tak” – powiedział cicho, kiedy lekarze pokazali nam nasze maleństwo. Wiedziałam, że synek urodził się z pewnymi komplikacjami, ale przecież lekarze mówili, że wszystko da się naprawić. Że z odpowiednią opieką będzie miał szansę na normalne życie. Ale to nie przekonało mojego męża. On chciał mieć idealne dziecko. Zbyt wiele razy opowiadał, jak to ich syn będzie piłkarzem, jak będą razem grać w piłkę, chodzić na basen, wspólnie podróżować. A teraz? Nasz synek nie wyglądał tak, jak w jego wyobrażeniach.
„To nie jest to, czego chciałem” – powiedział nagle. Poczułam, jak cały świat wali mi się na głowę. Nie wierzyłam własnym uszom. Czy to możliwe, że człowiek, którego kochałam, teraz odwraca się od naszego dziecka tylko dlatego, że nie spełnia jego wymagań?
Decyzja, która złamała mi serce
Kilka dni po porodzie, kiedy byłam jeszcze w szpitalu, mąż zaczął unikać rozmów o naszym synu. Nie chciał go trzymać na rękach, nie chciał nawet spojrzeć w jego kierunku. A potem przyszło to, co najgorsze – w pewnym momencie, kiedy myślałam, że przyszedł, żeby nas odebrać ze szpitala, powiedział mi coś, co do dziś dźwięczy mi w głowie.
„Zostawmy go tu. Przecież nie damy rady” – rzucił zimnym tonem. Poczułam, jak serce mi pęka. Nie mogłam uwierzyć, że mąż, ojciec naszego dziecka, był w stanie pomyśleć o porzuceniu go. „On nie będzie taki, jak chciałem. Lepiej będzie, jeśli go oddamy” – dodał, patrząc na mnie z lodowatą obojętnością.
Samotność i ból
Zanim się obejrzałam, mąż zniknął. Zostawił mnie samą z naszym synkiem. To było jak koszmar, z którego nie mogłam się obudzić. Jak mogłam się tak pomylić co do człowieka, którego uważałam za miłość swojego życia? Jak mógł odejść, nie tylko ode mnie, ale przede wszystkim od swojego własnego dziecka?
Przez wiele dni płakałam, czując, że zostałam sama. Moje serce pękało na widok synka, który zasługiwał na miłość, a nie na porzucenie. Wiem, że nie będzie łatwo, ale nigdy nie przestanę go kochać. Cokolwiek by się nie działo, zawsze będę przy nim.
Prawda o mężu
Dopiero po kilku miesiącach, kiedy wszystko nieco się uspokoiło, zrozumiałam, że to nie nasz synek był problemem. Problemem był mąż. Jego egoizm i nierealistyczne oczekiwania sprawiły, że nie potrafił zaakceptować życia takim, jakie jest. Może nigdy nie powinienem był zaufać człowiekowi, który tak łatwo ucieka przed trudnościami.