Gdy ja zmieniałam pampersy ojcu, siostra podróżowała za jego pieniądze. Wróciła dopiero na odczytanie testamentu

Zawsze wiedziałam, że nie można na niej polegać. Moja siostra, Aneta, była mistrzynią unikania odpowiedzialności. Gdy ojciec zachorował, to ja byłam tą, która została, aby się nim opiekować. Nie było to łatwe – choroba postępowała szybko, a opieka nad starszym, schorowanym człowiekiem wymagała ogromnej cierpliwości. Kiedy potrzebował pomocy w najprostszych czynnościach, byłam przy nim. Zmieniałam pampersy, karmiłam go, słuchałam jego opowieści, nawet gdy ledwo mógł mówić.

Aneta w tym czasie żyła w zupełnie innym świecie. Mieszkała za granicą i zawsze znalazła wymówkę, by nie wrócić. „Mam ważny projekt w pracy”, „Załatwię bilety, ale dopiero za miesiąc” – słyszałam to zbyt często. Wiedziałam, że to tylko preteksty, bo gdy przeglądałam media społecznościowe, widziałam, jak podróżuje. Zdjęcia z egzotycznych miejsc, relacje z luksusowych hoteli… a ja zmieniałam ojcu pampersy.

Pieniądze, które ojciec wysyłał…

Było mi ciężko. Sama miałam rodzinę, dzieci, pracę, a mimo to musiałam znaleźć czas na opiekę nad ojcem. Czasami pytałam Anetę, czy nie mogłaby wrócić i chociaż na kilka dni mnie odciążyć. Zawsze obiecywała, że spróbuje, ale to były tylko puste słowa. Po jakimś czasie zrozumiałam, że ojciec nadal wspierał ją finansowo, wysyłając jej pieniądze, które ona wykorzystywała na swoje wycieczki. Bolało mnie to, bo to przecież ja zajmowałam się jego codziennymi potrzebami.

Ojciec jednak nigdy nie chciał źle mówić o Anecie. Zawsze ją usprawiedliwiał: „Ona ma swoje życie, nie chce ci przeszkadzać” – mówił, kiedy próbowałam poruszyć ten temat. Kochał ją, ale nie widział, jak bardzo była samolubna. Czasami czułam, że walczę z wiatrakami. Moje życie kręciło się wokół ojca, a Aneta bawiła się za jego pieniądze.

Ostatnie pożegnanie

Kiedy ojciec zmarł, czułam, jakby część mnie odeszła wraz z nim. Mimo całego trudu, jaki włożyłam w jego opiekę, byłam wdzięczna za czas, który mogliśmy spędzić razem. Aneta? Nie pojawiła się na pogrzebie. Wysłała mi krótką wiadomość, że nie zdąży na lot, bo „utknęła w delegacji”. Kolejne kłamstwo, które przyjęłam z rezygnacją. Nie miałam siły, by z nią walczyć.

Zaskoczyła mnie jednak pewnego dnia, gdy wróciła do kraju – pojawiła się na odczytanie testamentu. Wkroczyła do kancelarii uśmiechnięta, ubrana w drogi, markowy strój, jakby cały ten czas żyła w zupełnie innym świecie. Nie wyglądała na kogoś, kto właśnie stracił ojca. Ja byłam wyczerpana, a ona… pełna energii, jakby nic się nie stało.

Prawda, która wyszła na jaw

Podczas odczytu testamentu zrozumiałam, jak wielką rolę odegrały jej manipulacje. Ojciec zapisał Anecie większość swojego majątku, tłumacząc to tym, że „Aneta ma trudniejsze życie i potrzebuje więcej wsparcia”. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Mój wkład w opiekę nad ojcem został zignorowany. Wszystkie pieniądze, które wysyłał jej przez lata, to było za mało? A teraz ona otrzymuje to, o co ja walczyłam?

Miałam ochotę wybuchnąć. Jak mogła tak bezczelnie czerpać z ojca, a potem pojawić się tylko po to, by zabrać, co zostało? Aneta uśmiechnęła się lekko, jakby wiedziała, że wszystko skończy się na jej korzyść. To był moment, w którym zrozumiałam, jak bardzo ojciec był zaślepiony jej kłamstwami.

Jak wy byście postąpili?

Jak byście zareagowali, gdybyście byli na moim miejscu? Czy dalibyście radę przełknąć takie niesprawiedliwe traktowanie? Czekam na wasze opinie w komentarzach na Facebooku!