Siostrzenica chciała przyoszczędzić na wynajmie moim kosztem. Liczyła, że za pół-darmo wezmę sobie na głowę jej męża
Kiedy siostrzenica oznajmiła, że szuka mieszkania, od razu zaoferowałam pomoc – w końcu rodzina to rodzina. Nie spodziewałam się jednak, że jej propozycja wynajmu przysporzy mi więcej kłopotów niż korzyści…
Pierwsze sygnały, że coś jest nie tak, pojawiły się, gdy zaczęła unikać konkretów. Gdy w końcu usłyszałam, co miała na myśli, poczułam, jak robi mi się gorąco ze złości… Czy rzeczywiście liczyła, że dam się wciągnąć w taką intrygę?
Początek współpracy?
Gdy Karolina, moja siostrzenica, zadzwoniła z prośbą o spotkanie, poczułam miłe zaskoczenie. Rzadko się widywałyśmy, a jej radosny głos sugerował, że może tym razem chodzi o coś więcej niż zwykłą pogawędkę. Spotkałyśmy się w kawiarni, gdzie przy kawie opowiedziała mi o swoich problemach – miała dość płacenia za wynajem mieszkania w centrum miasta.
– Ciotka, pomyślałam, że skoro masz to piękne mieszkanie w kamienicy, mogłabyś wynająć je nam – powiedziała, patrząc na mnie wyczekująco.
Mieszkanie w kamienicy to moje oczko w głowie – odziedziczone po dziadkach, odnowione własnymi siłami. Czułam dumę, że mogłam przywrócić mu dawny blask. Ale Karolina, widząc moją niepewność, szybko dodała:
– Oczywiście zapłacimy! No, ale wiesz… rodzina to rodzina, więc liczymy na zniżkę.
Zaczynają się schody
Początkowo propozycja wydawała się rozsądna. Zaproponowałam stawkę poniżej rynkowej ceny, na co Karolina zareagowała grymasem.
– Ojej, to trochę dużo jak na naszą sytuację… Może udałoby się zejść jeszcze niżej? – zaczęła kombinować.
Coś w jej tonie sprawiło, że zapaliła mi się czerwona lampka. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
Po kilku dniach Karolina zadzwoniła ponownie. Tym razem jej głos był mniej entuzjastyczny.
– Ciociu, bo wiesz… Ja tak pomyślałam… Skoro mieszkanie i tak stoi puste, to może moglibyśmy się dogadać? Powiedzmy, za połowę tej kwoty, o której rozmawiałyśmy?
Zdziwiona, poprosiłam o wyjaśnienie, a ona zaczęła kluczyć. Okazało się, że „dogadać się” oznaczało wynajęcie mieszkania niemal za darmo, bo „rodzina pomaga rodzinie”.
Prawdziwy plan wychodzi na jaw
Wkrótce okazało się, że Karolina nie tylko chciała wprowadzić się z mężem na preferencyjnych warunkach, ale planowała, bym… pomagała im w codziennym utrzymaniu! Jej argumenty?
– Ciociu, przecież i tak często gotujesz! A jakbyś nam czasem coś dorzuciła na lodówkę? Nie wiesz nawet, jak nam to ułatwi życie.
Poczułam, że to już za wiele. Grzecznie, ale stanowczo odmówiłam, co wywołało burzę.
– Nie rozumiem, jak możesz być tak samolubna! – wybuchła Karolina. – Masz to mieszkanie, masz pieniądze, a my ledwo wiążemy koniec z końcem!
Nieoczekiwany sojusznik
Kiedy sytuacja zaczęła się zaostrzać, do rozmowy wtrąciła się moja siostra, matka Karoliny. Na moje zaskoczenie, stanęła po mojej stronie.
– Karolina, przestań. Ciotka nie ma obowiązku utrzymywać ciebie i twojego męża. To ty musisz zadbać o swoją rodzinę, a nie wykorzystywać innych – powiedziała stanowczo.
To był koniec negocjacji. Karolina opuściła mieszkanie obrażona, a ja poczułam mieszankę ulgi i smutku.