Partnerka mojego byłego męża zapowiedziała, że przejmie nie tylko jego, ale i wszystko, co było nasze. Jej pewność siebie szybko zamieniła się w panikę.
Nowa partnerka mojego byłego męża zapowiedziała, że zamierza przejąć wszystko, co było nasze. Jej pewność siebie aż kipiała, a spojrzenie dawało jasno do zrozumienia, że nie zamierza się wycofać. Wydawało jej się, że wystarczy być u boku mojego byłego, by mieć kontrolę nad moim życiem…
Jednak świat ma to do siebie, że lubi zaskakiwać. Wystarczyła jedna konfrontacja, by jej plan zaczął się sypać jak domek z kart. A kiedy prawda w końcu wyszła na jaw, wszystko stanęło na głowie…
Stare sprawy, nowa wojna
Kiedy mój były mąż znalazł sobie nową partnerkę, przyjęłam to z obojętnością. Nasze małżeństwo skończyło się dwa lata wcześniej, a ja starałam się poukładać swoje życie na nowo. Mieliśmy podział majątku, ale kilka rzeczy wciąż pozostawało w zawieszeniu – dom, który kiedyś budowaliśmy razem, i kilka rodzinnych pamiątek, które zgodziłam się zostawić w jego posiadaniu „tymczasowo”. Nie spodziewałam się, że ta tymczasowość stanie się zarzewiem prawdziwej wojny.
Nowa partnerka Michała, Monika, była kobietą pewną siebie. Aż nazbyt pewną. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam ją na ulicy, jej spojrzenie mówiło: „Wygrałam z tobą”. Przewróciłam oczami i poszłam dalej, nie chcąc wdawać się w żadne konflikty. Ale kilka dni później dostałam telefon.
Pierwszy cios
- „Proszę, przemyśl to. Sprzedaj swoją część domu Michałowi” – powiedziała Monika z lodowatym spokojem. – „Myślimy o remoncie i chcemy mieć wolną rękę”.
Odmówiłam, tłumacząc, że dom ma dla mnie wartość sentymentalną i nie zamierzam pozbywać się swojej części. W odpowiedzi usłyszałam coś, co mnie zmroziło:
- „Jeśli tak, to znajdziemy sposób, byś musiała to zrobić. W końcu nie masz już z nim nic wspólnego”.
Byłam wściekła, ale nie dałam się sprowokować. Kilka dni później przyszło pismo od prawnika Michała – zamierzał wystąpić o wykup mojej części.
Konfrontacja, która zmieniła wszystko
Spotkaliśmy się na neutralnym gruncie. Michał siedział z Moniką przy jednym stole, a ich adwokat rozwodził się nad tym, jak bardzo utrudniam im życie, blokując rozwój ich nowej „rodzinnej idylli”.
- „Nie potrzebuję tego domu” – przerwałam jego wywód. – „Ale zamierzam zatrzymać to, co jest moje”.
Monika zerwała się z krzesła. Jej pewność siebie prysła, gdy zaczęłam wyciągać dokumenty. Okazało się, że kilka miesięcy wcześniej, w czasie naszego małżeństwa, Michał zaciągnął kredyt, zabezpieczając go na całym majątku. Kredyt był wspólny, ale ja spłaciłam swoją część tuż po rozwodzie. Monika nie miała o tym pojęcia.
- „To wszystko jest obciążone hipoteką” – powiedziałam spokojnie. – „A skoro Michał nie spłacił swojej części, bank może w każdej chwili przejąć dom”.
Jej twarz zrobiła się blada. Wybuchła awantura – Monika krzyczała na Michała, oskarżając go o zatajenie ważnych informacji. Michał próbował się bronić, ale było jasne, że jego nowa „idyllia” zaczyna się sypać.
Jak to się skończyło?
Michał sprzedał swoją część domu, by spłacić kredyt, a Monika zniknęła z jego życia równie szybko, jak się pojawiła. Ja ostatecznie zatrzymałam swoją połowę, by przekazać ją mojemu synowi. Wtedy zrozumiałam, że Monika nie chciała tylko domu – chciała kontroli nad moim życiem.