Gdy mąż usłyszał, że jestem w ciąży, zasugerował coś strasznego. Nie wierzę, że przeżyłam z tym draniem całe 5 lat

Nasze małżeństwo od dawna miało swoje wzloty i upadki, ale nigdy nie spodziewałam się, że sytuacja stanie się aż tak dramatyczna. Gdy oznajmiłam mężowi, że spodziewam się dziecka, jego reakcja zwaliła mnie z nóg. To, co zasugerował, sprawiło, że zaczęłam wątpić we wszystko, co do tej pory sądziłam o naszym związku…

Na początku próbowałam to ignorować, tłumaczyć sobie, że może to tylko chwilowy impuls. Ale w jego oczach była zimna obojętność, która coraz bardziej zaczynała mnie przerażać. Nie miałam pojęcia, że najgorsze dopiero przede mną…

Poznałam Tomka w dość banalny sposób. Byliśmy na tej samej imprezie u znajomych i od razu złapaliśmy wspólny język. Był czarujący, pełen życia, a jego poczucie humoru rozbroiło mnie natychmiast. Wydawało mi się, że to mężczyzna moich marzeń – inteligentny, zabawny, opiekuńczy. Tak zaczęła się nasza przygoda, która przerodziła się w związek, a później w małżeństwo. Ale czasem to, co wydaje się idealne na początku, z czasem pokazuje swoją mroczną stronę.

Z biegiem lat coś się zmieniało. Tomek nie był już tym uśmiechniętym, pełnym życia człowiekiem, którego poznałam. Coraz częściej wracał do domu późno, unikał rozmów, a ja czułam się coraz bardziej samotna w tym związku. Ale trwałam, bo tak sobie obiecałam – „na dobre i na złe”, prawda? Nie sądziłam, że „złe” może oznaczać aż takie rzeczy…

Oznajmiłam mu, że jestem w ciąży…

Kiedy dowiedziałam się, że spodziewamy się dziecka, czułam się rozdarta. Z jednej strony byłam przerażona, bo nasze małżeństwo zaczynało się chwiać, z drugiej – byłam szczęśliwa, że mam w sobie nowe życie. Chciałam, aby to dziecko było naszą nową szansą. Może uda się naprawić to, co się popsuło?

Pamiętam ten wieczór, jakby to było wczoraj. Siedzieliśmy w salonie, Tomek wrócił zmęczony z pracy. Z trudem zebrałam się na odwagę, by powiedzieć mu o ciąży. Spodziewałam się radości, może nawet łez wzruszenia. Ale to, co usłyszałam, było jak uderzenie w twarz.

– Nie możemy sobie pozwolić na dziecko – powiedział zimnym, beznamiętnym tonem. – Zróbmy… porządek z tym, póki nie jest za późno.

Zamarłam. Jego słowa odbijały się w mojej głowie jak echo. Czy on naprawdę to zasugerował? Czy naprawdę chciał, bym… usunęła nasze dziecko? Nie mogłam uwierzyć, że to ten sam człowiek, z którym dzieliłam życie przez pięć lat.

Próbowałam walczyć

Przez kolejne dni próbowałam do niego dotrzeć. Mówiłam, że damy sobie radę, że może to dziecko pomoże nam odbudować naszą relację. Ale Tomek pozostawał niewzruszony. W jego oczach była tylko obojętność, a każdy mój argument odbijał się od niego, jak od muru.

Zaczęłam czuć, że nie mam wyboru. Albo będę musiała zrezygnować z dziecka, albo zostawić męża. Każdy dzień stawał się dla mnie torturą. Wyobrażałam sobie, jakby to było być matką, jak wyglądałoby nasze dziecko, jakby wyglądała nasza przyszłość. Ale Tomek? On nie chciał o tym słyszeć. Z każdym dniem oddalał się coraz bardziej. Aż w końcu stało się to, czego najbardziej się bałam.

Największa zdrada

Pewnego dnia wróciłam do domu wcześniej niż zwykle. Zastałam Tomka rozmawiającego przez telefon. Nie zauważył mnie, więc postanowiłam się nie odzywać. Ale to, co usłyszałam, zmroziło mi krew w żyłach.

– Spokojnie, kochanie, załatwię to. Ona się zgodzi, a potem będziemy mogli być razem.

Zrozumiałam. Tomek nie tylko chciał, abym usunęła nasze dziecko, ale planował odejść do innej kobiety! W jednej chwili mój świat rozpadł się na kawałki. Zdałam sobie sprawę, że nie walczę tylko o dziecko, ale o siebie. Nie mogłam dłużej udawać, że to małżeństwo ma sens. Musiałam podjąć najtrudniejszą decyzję w moim życiu.

Czas na decyzję

Tego samego wieczoru spakowałam swoje rzeczy. Nie czekałam na konfrontację, nie chciałam kolejnych kłamstw i zapewnień, że „będzie lepiej”. Wiedziałam, że muszę odejść, dla siebie i dla naszego dziecka. Choć serce mi pękało, zrobiłam to.

Kilka miesięcy później urodziłam zdrowego synka. Tomek? Słyszałam, że odszedł do tej kobiety, ale nie żałuję swojej decyzji. Teraz wiem, że zrobiłam to, co musiałam. Nasze dziecko zasługiwało na lepsze życie, a ja – na lepsze traktowanie.

Jak byście postąpili?Co sądzicie o tej historii? Czy w takiej sytuacji też zdecydowalibyście się na odejście? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!