Eks przepisał firmę na swoją nową żonę, żeby wymigać się od alimentów. Szkoda tylko, że karma wraca – teraz nie ma nawet na nowe skarpetki.
Mój były mąż, Andrzej, od początku robił wszystko, aby wymigać się od odpowiedzialności. Kiedy założył nową rodzinę, postanowił „sprytnie” przepisać swoją firmę na żonę, aby nie płacić alimentów. Ale jak to bywa z takimi planami, los ma dziwne poczucie humoru…
Nie wiedział, że własny fortel obróci się przeciwko niemu i zostawi go z pustymi kieszeniami. To, co stało się później, przerosło nawet moje wyobrażenia…
Zanim uciekł przed odpowiedzialnością…
Andrzeja znałam od wielu lat. Był czarujący, zaradny, ale zawsze miał w sobie coś z egoisty. Kiedy nasze małżeństwo zaczęło się rozpadać, próbował obwiniać mnie za wszystko – od finansów po nasze kłótnie. Rozwód był nieunikniony, a jedyną rzeczą, o którą walczyłam, były alimenty na nasze dwójkę dzieci. Byłam w szoku, gdy Andrzej przyznał się, że założył nową rodzinę i planuje ponownie się ożenić. Myślałam, że to będzie nowe otwarcie dla nas obojga, ale on miał inne plany.
„Sprytny” plan Andrzeja
Pewnego dnia dostałam pismo od sądu. Andrzej przepisał swoją dobrze prosperującą firmę na nową żonę, Martę. Jego zamiar był prosty – uniknąć płacenia alimentów. Myślał, że uda mu się wymigać, pokazując w dokumentach, że nie ma dochodów. Z dnia na dzień Marta, zamiast zajmować się dziećmi z ich wspólnego związku, została „prezesem” jego firmy, a Andrzej, według jego wersji, pracował dla niej na umowę zlecenie. Miałam wrażenie, że robił to na pokaz, żeby wszystkim udowodnić, że jest „ofiarą”.
Byłam wściekła. Wiedziałam, że robi wszystko, aby nie dać mi ani grosza na nasze dzieci, podczas gdy jego nowe życie kwitło. Marta brylowała w luksusowych restauracjach, chwaliła się nowym samochodem i egzotycznymi wakacjami. Byłam pewna, że ich szczęście nie potrwa długo.
Sprawiedliwość po cichu działa
Jak to bywa, karma szybko zaczęła działać. Okazało się, że Marta nie miała zielonego pojęcia o prowadzeniu firmy. Wydawała pieniądze na prawo i lewo, ignorując ważne zobowiązania. Andrzej, który wciąż „pracował” w firmie, musiał patrzeć, jak jego imperium zaczyna się walić. Najpierw stracili kilka ważnych kontraktów, potem przyszły wezwania do zapłaty, a Marta zaczęła panikować.
Nie minął rok, a firma zbankrutowała. Długi, które Andrzej próbował ukryć, zaczęły go dosięgać. Zostali bez pieniędzy, a Marta, widząc, że luksusowe życie dobiegło końca, szybko zniknęła z jego życia, zabierając to, co jeszcze zostało.
Zemsta losu
Kiedy Andrzej zrozumiał, że został sam, był już w fatalnej sytuacji finansowej. Miał do spłacenia ogromne długi, a jego konto świeciło pustkami. Paradoksalnie, kiedy sąd nakazał ponownie przyjrzeć się sprawie alimentów, nie miał nawet na nowe skarpetki. Teraz to ja byłam tą, która miała lepszą pozycję – pracowałam ciężko, aby utrzymać dzieci, a Andrzej walczył, by w ogóle przetrwać.
Nigdy nie czułam satysfakcji z czyjegoś nieszczęścia, ale w tej sytuacji nie mogłam powstrzymać się od myśli, że los w końcu go dopadł. Próbował uciec przed odpowiedzialnością, ale jego własny plan go zniszczył. I choć nie chciałam, aby dzieci widziały ojca w takim stanie, czułam, że na to zasłużył.
Jak zakończyła się ta historia?
Dziś Andrzej walczy o każdą złotówkę, a ja patrzę na to z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony, to, co zrobił, było nieuczciwe i krzywdzące dla mnie i naszych dzieci. Z drugiej strony, patrzenie na jego upadek daje mi poczucie, że sprawiedliwość zawsze znajdzie drogę.