Bałem się, że moja o 20 lat młodsza żona, poleci do jurnego młodzika. Tymczasem okazało się, że bardzo się pomyliłem

Życie z młodszą o 20 lat żoną to czasami jazda bez trzymanki. Kiedy zaczęła spędzać coraz więcej czasu poza domem, pojawiły się we mnie podejrzenia. Czy mogła spotkać kogoś, kto bardziej odpowiadałby jej wiekiem i temperamentem? Pomału zacząłem tracić grunt pod nogami, czując, że nasze małżeństwo może wkrótce runąć…

Czas mijał, a moje podejrzenia rosły. Kiedy pewnego wieczoru, wróciła do domu dziwnie spóźniona i unikała moich pytań, byłem pewny, że coś się dzieje. Jednak prawda, która w końcu wyszła na jaw, całkowicie mną wstrząsnęła…

Podejrzenia, które przerodziły się w obsesję

Z Martą, moją żoną, poznaliśmy się, kiedy byłem jeszcze w pełni sił, a ona była świeżo po studiach. Miłość wybuchła gwałtownie, nie przejmowaliśmy się różnicą wieku. To ona dodawała mi energii, a ja oferowałem jej stabilność, której wtedy potrzebowała. Przez lata budowaliśmy naszą przyszłość, kupiliśmy dom, podróżowaliśmy. Nasza relacja była doskonała… przynajmniej do czasu.

Z biegiem lat zacząłem dostrzegać, że różnica wieku między nami staje się coraz bardziej odczuwalna. Marta zaczęła spędzać coraz więcej czasu na spotkaniach z przyjaciółmi, których nie znałem, a ja coraz częściej zastanawiałem się, czy przypadkiem nie szuka czegoś… a raczej kogoś innego. Kogoś młodszego, kto by ją rozumiał lepiej, kto miałby tyle energii, ile jej potrzeba. Te myśli zaczęły mnie dręczyć.

Niezapowiedziany wieczór

Pewnego wieczoru, kiedy Marta wróciła do domu później niż zwykle, wyglądała na zdezorientowaną. Gdy zapytałem, co robiła, zaczęła się wykręcać, mówiąc o spotkaniu z przyjaciółką, której nie znałem. Moje podejrzenia wzrosły. Czyżby znalazła kogoś młodszego? A może była na spotkaniu z kimś, kto mógł jej zaoferować to, czego ja już nie mogłem?

Tego wieczoru postanowiłem podjąć stanowcze kroki. W kolejnych dniach, kiedy tylko Marta wychodziła, śledziłem ją z ukrycia. Obserwowałem, dokąd się udaje, z kim się spotyka, jednak zawsze wracała w to samo miejsce – do jakiegoś starego budynku na obrzeżach miasta. W mojej głowie pojawiły się już najczarniejsze scenariusze. Może to miejsce spotkań z tajemniczym młodzieńcem? Może właśnie tam knują, jak zakończyć nasze małżeństwo? Moje serce biło coraz szybciej.

Zaskakująca prawda

Nie wytrzymałem długo. Pewnego wieczoru, kiedy Marta wyszła po raz kolejny, postanowiłem za nią pójść. Upewniłem się, że nikt mnie nie widzi, gdy wszedłem do budynku. Zastanawiałem się, kogo tam spotkam – jakiegoś przystojnego młodzika? Moje serce waliło jak młot.

W środku powitał mnie cichy szmer rozmów. Kiedy wszedłem głębiej, moje oczy otworzyły się szeroko ze zdziwienia. Marta… uczyła się języka migowego! W pokoju siedziała grupka osób z problemami słuchu, a moja żona prowadziła zajęcia jako wolontariuszka. Okazało się, że od miesięcy przygotowywała się, aby pomagać niesłyszącym dzieciom. Chciała mnie zaskoczyć, ucząc się tej umiejętności i zaangażować w coś, co miało dla niej ogromne znaczenie.

To nie była zdrada…

Kiedy wróciliśmy do domu, Marta wszystko mi wyjaśniła. Chciała poczuć, że robi coś wartościowego, a wolontariat dawał jej to, czego potrzebowała – poczucie sensu i spełnienia. Nie chciała mi wcześniej mówić, bo bała się, że uznam to za coś błahego. Mój świat w jednej chwili stanął na głowie. To ja byłem tym, który się mylił, podejrzewając ją o coś, czego nigdy by nie zrobiła.

Jak byście postąpili? Czy wyobrażacie sobie, jak byście się czuli na moim miejscu? Jak zareagowalibyście na takie niespodziewane odkrycie? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku, co o tym myślicie!