Natalię kochałem od liceum, ale los ciągle nas rozdzielał. Postanowiłem wyznać jej miłość w przeddzień jej ślubu
Natalia i ja znamy się od lat – jeszcze w liceum połączyło nas coś wyjątkowego, czego ani czas, ani odległość nie potrafiły zatrzeć. Choć przez wiele lat nasze drogi krzyżowały się, potem rozchodziły, uczucie do niej nigdy nie wygasło. Kiedy dowiedziałem się, że Natalia planuje ślub, nie mogłem uwierzyć, że stracę ją na zawsze…
Wieczór przed ślubem odwiedziłem ją, czując mieszankę stresu, nadziei i strachu. Wiedziałem, że muszę to z siebie wyrzucić, mimo że ryzykowałem wiele. Moje wyznanie mogło wszystko zmienić… lub przekreślić nasze ostatnie wspólne chwile. To, co się wtedy wydarzyło, zaskoczyło nie tylko mnie…
Wspomnienia z przeszłości
Poznałem Natalię, gdy oboje mieliśmy po szesnaście lat. Była jedną z tych dziewczyn, które od razu rzucały się w oczy – uśmiechnięta, energiczna, z niepowtarzalnym błyskiem w oczach. Siedzieliśmy w jednej ławce na lekcjach matematyki, a ja… no cóż, przez pierwsze tygodnie nie mogłem skupić się na niczym innym niż jej obecność obok mnie. Nasze drogi szybko się jednak rozeszły – ona miała swoje towarzystwo, ja swoje.
Przypadkowe spotkania
Los jednak wciąż splatał nasze ścieżki. Po maturze widzieliśmy się przypadkiem na jakiejś imprezie, potem natknęliśmy się na siebie w metrze, a kiedy oboje zaczęliśmy studia, Natalia nagle zaczęła pojawiać się niemal wszędzie – w bibliotece, na wykładach, w kawiarni, gdzie czasem pracowałem. Wiedziałem, że los podsuwa mi jej obecność, choć nigdy nie miałem odwagi zrobić pierwszego kroku. Mijały lata, a ja nie potrafiłem wyrzucić jej z myśli.
Wymarzony, ale nieosiągalny?
Z czasem usłyszałem, że Natalia zaczęła spotykać się z kimś na poważnie. Byłem wtedy na stażu w innym mieście i poczułem się tak, jakby ktoś zabrał mi powietrze. Byłem przekonany, że przegapiłem swoją szansę. Choć praca przytłaczała mnie i pochłaniała większość czasu, Natalia była jedyną myślą, która regularnie wracała. Obiecywałem sobie, że gdy tylko wrócę do miasta, spróbuję – choćby raz – wyznać jej, co czuję. Ale gdy wróciłem, dowiedziałem się, że planuje ślub.
W przeddzień jej ślubu
Z każdą godziną moja decyzja stawała się coraz bardziej wyraźna – muszę spróbować. Poszedłem pod jej dom późnym wieczorem, licząc, że będzie jeszcze sama, że będę mógł się z nią pożegnać… albo coś więcej. Gdy zapukałem, otworzyła drzwi z zaskoczeniem, ale też z jakąś łagodnością w oczach, jakby wiedziała, po co przyszedłem.
Usiedliśmy w jej salonie. „Natalia, muszę ci coś powiedzieć” – zacząłem, a słowa przychodziły mi z trudem. Serce waliło mi jak młotem, a ona wpatrywała się we mnie, jakby oczekując wyjaśnień. Przez kilka minut wylewałem z siebie to, co skrywałem od lat – moje uczucie do niej, żal za straconymi szansami, nadzieję, że może kiedyś nasze drogi się połączą.
Jej odpowiedź, której się nie spodziewałem
Natalia słuchała w ciszy, aż w końcu spojrzała na mnie i… łzy pojawiły się w jej oczach. „Przemek, nigdy nie zapomniałam o tobie. Myślałam, że to tylko głupie uczucie z czasów młodości, ale gdzieś tam w głębi serca zawsze miałam nadzieję, że wrócisz i będziemy mieli szansę.” Jej słowa mnie oszołomiły. Wiedziałem, że jest związana z kimś innym, ale przez moment, w tej chwili, czułem, że może świat stanął po naszej stronie.
Zaskakująca decyzja
To, co Natalia powiedziała potem, było dla mnie ogromnym ciosem: „Przemek, decyzję podjęłam już dawno, ale teraz… muszę wiedzieć, czy naprawdę jesteś gotów być ze mną. Mój narzeczony wie, że nie jestem pewna i rozmawialiśmy o rozstaniu. Chce, bym była szczęśliwa. Jeśli ty chcesz walczyć, musisz dać mi pewność.”
Siedziałem tam, czując narastające poczucie odpowiedzialności i jednocześnie obawy. Jej przyszłość zależała teraz ode mnie – a ja nie wiedziałem, czy będę gotów, by spełnić swoje własne marzenia i obietnice, które niespodziewanie stały się realnością.
Czy jesteśmy gotowi na to uczucie?
Następnego dnia zadzwoniła do mnie. Odwołała ślub. I choć byliśmy oboje pełni obaw, postanowiliśmy spróbować. W końcu, po latach rozstań i przypadkowych spotkań, zdecydowaliśmy się pójść tą samą drogą.